Rozpoczęłam je 2 czerwca na Nordkappie, czyli Przylądku Północnym i dotarłam 17 września, czyli po 105 dniach, aż do najdalej na południe wysuniętego skrawka Półwyspu, czyli do Lindesnes.
Opowieść o tym przejściu będzie opowieścią o Laponii, Saamach, wypasach reniferów, białych nocach, bagnach, Norwegach, hyttach, ogromnych górskich pustkowiach. Tym razem nie byłam pierwszą Polką, która to zrobiła, tylko drugą, ale też jedną z zaledwie pięciuset kilkunastu osób z całego świata, które się odważyły na takie przejście. Było to 105 dni życia w tajdze, tundrze, bagnistych terenach lub mimo lata pokrytych śniegiem lub wieczną zmarzliną.